poniedziałek, 30 grudnia 2013

Nowy-stary Koszalin



Ulica Zwycięstwa - absolutnie
i bezdyskusyjnie nowe
Jadąc krajową „szóstką” prowadzącą ze Szczecina w kierunku Gdańska, dotrzemy po drodze do Koszalina – obecnie drugiego największego miasta w województwie zachodniopomorskim, dawniej ośrodka miejskiego pokaźnego, aczkolwiek długo ustępującego pod względem znaczenia pobliskiemu Kołobrzegowi.

Przejeżdżającemu przez Koszalin po raz pierwszy jawi się on jako miasto-blokowisko. „Szóstka” zatacza tu bowiem szeroki łuk, omijając najstarszą część Koszalina i faktycznie prowadząc głównie pomiędzy blokami. Aby dotrzeć na starówkę, trzeba pojechać inną drogą – tam, gdzie krajówka odbija w bok, my jedziemy prosto.


Dom kata - jak najbardziej stare
Część turystów koszalińskie Stare Miasto może rozczarować. Wygląda ono bowiem podobnie jak starówki wielu innych pomorskich miast, czyli, hm, dość mało staromiejsko. Wjeżdża się tu szeroką i ruchliwą ulicą Zwycięstwa, po jednej stronie pozostawiając katedrę, po drugiej – rynek z ratuszem. Jak okiem sięgnąć, nowe (powojenne) budownictwo – krajobraz przypomina nieco ulicę Wyszyńskiego w Szczecinie. Efekt ostatniej wojny? Tak, choć nieco przewrotny – o tym jednak za chwilę.

Dawny sąd królewski - stare
W ogóle, Koszalin w swej historii był miastem dość pechowym. Mało brakowało, aby dziś pani na poczcie mogła mówić, parafrazując klasyka: „Nie ma takiego miasta Koszalin”. Niemal dwieście lat temu, w 1718 roku, miasto strawił pożar tak wielki, że ówczesne władze poważnie rozważały jego likwidację i jedynie dzięki pomocy króla Prus Fryderyka Wielkiego do tego nie doszło. Z kolei w 1945 roku braterska Armia Czerwona zdobyła Koszalin bez większego trudu. Miasto było częściowo zniszczone, jednak to, co pozostało, mogło sobie stać, co to komu przeszkadzało…

Armia radziecka z Tobą od dziecka -
- zwycięzcy Rosjanie w nie do końca
zburzonym Koszalinie (marzec 1945)
źródło: www.mmkoszalin.eu
A jednak przeszkadzało. Oto bowiem 3 dni po „wyzwoleniu” (jak wówczas szumnie nazywano zdobywanie pomorskich miast) do centrum wprowadzono czołgi, które najstarszą część miasta obróciły w perzynę. Doszedł do tego pożar wzniecony przez zdobywców. Cóż takiego się stało? Odpowiedź na  prowokacje hitlerowskich fanatyków? Nuda połączona z nienawiścią do Niemców? Typowe dla takich wydarzeń plądrowanie? Z całą pewnością, ale nie tylko. Otóż bohaterscy krasnoarmiejcy postanowili nakręcić film ze zdobywania miasta (tak twierdzi m.in. Łukasz Gładysiak - cytowany tutaj)!  A że rzeczywiste walki nie były zanadto zacięte, trzeba było rzeczywistości nieco dopomóc (ponownie cytując klasyka, jest prawda czasu i prawda ekranu).

Katedra - też stare
Wspominałem wyżej, że niektóry taką starówką mogą poczuć się rozczarowani. Ja początkowo również nie spodziewałem się niczego wielkiego, jednak po kilku wizytach w Koszalinie muszę przyznać, że tamtejsze „nowe Stare Miasto” bardzo mnie zaskoczyło – na plus, oczywiście! Wszystko dzięki zgrabnej odbudowie/zabudowie dużej części tego terenu bloczkami w ludzkiej skali, ze spadzistymi dachami, trzymającymi – co najważniejsze – pierzeje. Żadnego udawania, stylistycznego misz-maszu, styropianowych atrap kamieniczek á la głogowski Lidl (z wyjątkiem paskudnej galerii Hosso, ale to już dokładnie na granicy Starego Miasta) – jest prosto jak w pysk strzelił, ale nie bez specyficznego staromiejskiego uroku. Tym samym koszalińskie Stare Miasto jest specyficznym, udanym połączeniem nowego ze starym. Stara jest katedra, gmach dawnego sądu królewskiego (zbudowany na fundamentach zamku książęcego), gotycka cerkiew (dawny kościół zamkowy), neogotycki kościół św. Józefa, fragmenty murów miejskich oraz nieliczne zachowane stare kamieniczki – w tym gotycki dom kata oraz XVI-wieczny pałac ślubów. Nowe są szerokie arterie komunikacyjne, wspomniane już bloczki, ratusz oraz – do niedawna – wątpliwej urody pomnik na rozległym rynku (który niedługo będzie jeszcze nowszy – trwa obecnie jego przebudowa).

Rynek i ratusz w Koszalinie -
- stare i nowe
Z tym ratuszem sprawa jest w ogóle dość ciekawa. Początkowo miał stać on w Szczecinie przy Rynku Siennym, vis a vis ratusza staromiejskiego. Ostatecznie jednak planów tych nie zrealizowano, a budynek wrzucono Koszalinowi. Jednak w moim osobistym odczuciu jest on konstrukcją ciekawą i całkiem nieźle wpisującą się w koszalińskie nowe-stare.

Orso



 PS. Do Koszalina naprawdę warto się wybrać. Jednym miasto to przypadnie do gustu, innym nie – przypuszczam jednak, że nikogo nie pozostawi obojętnym.

1 komentarz:

  1. Zdecydowanie chętnie wybierzemy się tam na integrację :)

    --
    Pozdrawiamy,
    Zespół Cyberiusz

    OdpowiedzUsuń