Jako, że tegoroczne
Greifswald to 50-tysięczne miasto nad rzeką Ryck, po Stralsundzie - drugie największe na Pomorzu Przednim. Jest tam bardzo stary uniwersytet założony w 1456 roku przez księcia Warcisława IX oraz niebrzydkie Stare Miasto (mocno poszarpane przez wojnę, tak więc oprócz starych kamienic i ładnie nawiązujących do całości nowoczesnych budynków można znaleźć tam również trochę komibloczków) z urokliwym rynkiem. Tam też rozgrywać się będzie akcja naszej opowieści.
Jarmark jak jarmark. Rozłożył się na całym rynku, był więc niemały. Atmosfera nieco odpustowo-tandetna, czyli również w normie dla takich atrakcji. Od strony staromiejskiego deptaka wzdłuż Schuhhagen i Lange Straße, impreza prezentowała się naprawdę przyjemnie - oświetlone ciepłym światłem budki, na których można było kupić mydło und powidło, gdzieś w głębi wieeeelka choinka, dyskretna (i mniej dyskretna) świąteczna muzyka sącząca się do uszu - po prostu cud, miód i orzeszki. Nieco gorzej wyglądało południowe dojście do rynku od strony Mühlenstraße. Jeśli szło się od strony Pommersches Landesmusem, pierwszą rzeczą, jaka rzucała się w oczy na terenie jarmarku, była wielka biała buda, w której, jak się okazało, mieściły się toalety :) Po wejściu na teren jarmarku atakowały jakieś karuzele i tory dla samochodzików, skręcane chyba przez tandem szwagier, wuj i stryjo wspomagany przez Wielkiego Elektronika - ogólnie rzecz biorąc, lepiej było jednak poruszać się wzdłuż deptaka, tam wrażenia estetyczne były najlepsze ;)
Jeśli ktoś jest chętny, aby odwiedzić Greifswald, jarmark trwa tam jeszcze przez tydzień. Przy okazji można wstąpić na zwiedzanie do Pommersches Landesmuseum - bo tamtejsze zbiory to naprawdę rarytas dla pomorzofilów!
Orso
PS. Spójrzcie, kto pomagał w redagowaniu tej notki - Kotek Romek debiutuje na blogu :)
Za rok już na pewno pojedziemy. Teraz byliśmy tylko w Penkun.
OdpowiedzUsuńZdecydowanie warto. :) Nie tylko dla jarmarku, ale i dla samego miasta.
Usuń